Plany dwunastu gigantów spożywczych

rolnictwo ekologiczne

Dwunastu światowych gigantów spożywczych chce by rolnictwo regeneratywne objęło więcej upraw. Opracowywany jest specjalny plan wdrożenia. Krytycy są sceptyczni.

Rolnictwo regeneratywne to sposób uprawy ziemi z dbałością o wzbogacanie gleby, poprawę stanu wód i ekosystemów. Dlatego wśród wielkich korporacji spożywczych staje się ono popularnym narzędziem łagodzenia zmian klimatycznych.

Dziś na świecie zaledwie 15 procent gruntów rolnych uprawianych jest zgodnie z praktykami rolnictwa regeneratywnego – wynika z opublikowanego właśnie raportu Sustainable Markets Initiative (SMI)*. Do 2030 roku powierzchnia ta powinna wzrosnąć prawie trzykrotnie, do 40 procent – jeżeli mają być dotrzymane zobowiązania sygnatariuszy Paryskiej Konwencji Klimatycznej ONZ z 2015 roku. Chodzi o ograniczenie średniego wzrostu temperatury na Ziemi do maksymalnie 1,5 stopnia Celsjusza.

Koalicja spożywczych korporacji

Raport SMI podpisały m.in.: Bayer, Mars, McCain Foods, McDonald’s, Mondēlez, Olam, PepsiCo, Waitrose. Firmy te reprezentują potężną siłę polityczną i korporacyjną. Należą one również do grupy najbardziej odpowiedzialnych za zmiany klimatyczne. Wielu sygnatariuszy obecnego porozumienia oskarżanych jest o degradację środowiska i „greenwashing”. Produkcja żywności odpowiada za jedną trzecią emisji gazów cieplarnianych spowodowanych działalnością człowieka, a rolnictwo – zatrudniające ponad miliard osób – to największy przemysł na świecie. Pola uprawne i pastwiska zajmują około połowy gruntów nadających się do zamieszkania na Ziemi. Ponadto rolnictwo wykorzystuje około 70 procent zasobów słodkiej wody.

Jesteśmy w punkcie zwrotnym, w którym trzeba coś zrobić. Powiązania między zdrowiem człowieka a zdrowiem planety są dziś widoczne bardziej niż kiedykolwiek. Duże firmy spożywcze i rolnictwo muszą odegrać istotną rolę w zmianie. To nie będzie łatwe, ale musimy sprawić, żeby się zadziało – mów Grant Reid, przewodniczący zespołu specjalnego SMI i dotychczasowy dyrektor generalny Mars.

Pół roku na wypracowanie programu wsparcia

Praktyki propagowane w rolnictwie regeneratywnym znane są od dawna, choć w różnym stopniu stosowane przez rolników. Są to działania, które prowadzą do odtworzenia cykli natury. Również poprawy żywotności gleb i stanu wód, a także zwiększenia bioróżnorodności oraz ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Na liście praktyk regeneratywnych znajduje się wiele działań. Są wśród nich: bezorkowa uprawa gleby, okrycie gleby roślinnością przez cały rok, zwiększenie retencji wody w glebie, połączenie produkcji roślinnej ze zwierzęcą, stosowanie nawozów naturalnych etc.

Przejście na rolnictwo regeneratywne stanowi jednak ryzyko finansowe dla rolników. Zakup nowego sprzętu i dodatkowego materiału siewnego, paliwa etc. może kosztować dziesiątki tysięcy. Przy czym rynek upraw nie dostarcza dziś bodźców do ponoszenia tych kosztów.

Tymczasem grupa robocza Sustainable Markets Initiative zapowiedziała wypracowanie systemu wsparcia dla tego rodzaju rolnictwa. Szczegóły poznamy za pół roku. W tym m.in.: sposoby zmniejszenia kosztów przejścia rolników na rolnictwo regeneratywne czy zachęty do pozyskiwania upraw z obszarów przechodzących na ten typ rolnictwa. Ponadto stworzenie mechanizmów finansowania, które umożliwią rolnikom dzielenie kosztów przejścia na nowe praktyki z innymi zainteresowanymi stronami (firmy spożywcze, rządy).

Rolnictwo regeneratywne to zasłona dymna?

Krytycy zwracają uwagę, że dużym firmom rolnym i spożywczym coraz trudniej jest ignorować zmiany klimatyczne. Sam plan wzrostu upraw rolnictwa regeratywnego oceniają oni dość sceptycznie.

To wszystko jest dość obłudne. Nie sądzę, by którakolwiek z firm, powiedzmy McDonald’s, zaangażowała się w ograniczanie sprzedaży produktów o wysokim poziomie zanieczyszczeń. Nie sądzę też, żeby PepsiCo powiedziało, że świat nie potrzebuje Pepsi. (…) Korporacje tworzą tu coś na kształt zasłony dymnej i starają się sugerować, że mogą być częścią rozwiązania, podczas gdy faktycznie są częścią problemu – mówi Devlin Kuyek, z organizacji non-profit Grain (działa na rzecz wspierania drobnych rolników), cytowany przez dziennik The Guardian.

Sunny George Verghese, dyrektor generalny Olam, twierdzi, że spodziewał się krytyki. Olam jest jednym z największych na świecie dostawców ziaren kakaowych, kawy, bawełny i ryżu.

 – Wszystkie firmy muszą zmierzyć się z atakiem, jeśli dojdzie do faktycznego greenwashingu. Nie ma się gdzie schować. (…) Wierzę jednak, że można dokonać zmian. Jestem optymistą. Fakt, że tego rodzaju koalicje powstają, jest bardzo pozytywny. Wszyscy jesteśmy też rywalami i konkurentami. Nienawidzimy się nawzajem, nie pracujemy razem, no chyba że nastaje ogromny kryzys. Musimy działać razem – zapewnia Verghese.

­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­____________

*SMI to sieć szefów globalnych firm zorientowana na kwestie klimatyczne, powołana w 2020 roku przy wsparciu króla Karola III;