EURACTIV.pl: Szczyt klimatyczny Bidena: Świat obiecuje ograniczyć szkodliwe emisje. Krytyka wystąpienia Andrzeja Dudy

Aleksandra Krzysztoszek

Za nami oczekiwany nie tylko przez działaczy proekologicznych globalny szczyt Leaders Climate Summit. To kolejny krok na rzecz zacieśnienia międzynarodowej współpracy na rzecz walki ze zmianami klimatu – podaje EURACTIV.pl. Czy zainicjowane przez Joego Bidena spotkanie stanie się bodźcem, który nada impet światowemu wyścigowi po neutralność klimatyczną?

Przez organizację wydarzenia o globalnym zasięgu, poświęconego ochronie środowiska, nowy prezydent USA Joe Biden miał udowodnić, że podejście do kwestii klimatu to kolejna rzecz, która zdecydowanie różni go od jego poprzednika Donalda Trumpa – dla którego, delikatnie mówiąc, walka z kryzysem klimatycznym nie była priorytetem.

Bidenowi zależało, by pokazać, że ochrona środowiska leży mu na sercu i zdaje sobie sprawę z wyzwania, jakie stanowi wizja katastrofy ekologicznej. Dlatego zaprosił szerokie grono innych światowych przywódców, w tym Chin i Rosji, aby przynajmniej w formie zdalnej porozmawiać o ich gospodarczych planach ukierunkowanych na walkę z efektem cieplarnianym, wzrostem poziomu mórz i innymi niebezpiecznymi dla przyszłości naszej planety zjawiskami.

USA wracają do porozumienia paryskiego. Nowy cel redukcji emisji

„Na międzynarodowej współpracy w obszarze inwestycji w bardziej ekologiczną gospodarkę zyskają przede wszystkim obywatele”, stwierdził Joe Biden, wskazując, że „w obecnej dekadzie musimy podjąć decyzje, które pozwolą nam uniknąć najpoważniejszych konsekwencji kryzysu klimatycznego”.

Amerykański prezydent wezwał inne kraje do podjęcia ambitnych zobowiązań na rzecz klimatu i konsekwentnego dążenia do ich realizacji. Cele, które sobie założyliśmy, muszą stać się rzeczywistością”, podkreślił. „Zrealizujemy je wspólnie”, obwieścił.

Biden oficjalnie ogłosił powrót Stanów Zjednoczonych do porozumienia klimatycznego z 2015 r. z Paryża w sprawie zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych, z którego podczas swojej kadencji wycofał USA Donald Trump. Zapowiedział też nowy cel redukcji emisji – 50-52 proc. do 2030 r. w porównaniu do poziomu z roku 2005.

Co zadeklarowały inne kraje?

Zadowolenie z nowych amerykańskich ambicji w kwestii neutralności klimatycznej wyraził brytyjski premier Boris Johnson. Wielka Brytania zadeklarowała tymczasem zamiary redukcji emisji o 78 proc. do 2035 r. w stosunku do poziomu z 1990 r.

Premier Japonii Yoshihide Suga, który w tym miesiącu odwiedził Bidena w Białym Domu, podniósł cel zmniejszenia emisji do 46 proc. w 2030 r. w porównaniu z 2013 r. Poprzedni cel Tokio na obecną dekadę wynosił 26 proc. Działacze na rzecz klimatu domagali się od japońskich władz deklaracji zakładającej przynajmniej 50-procentową obniżkę emisji do 2030 r., podczas gdy potężne lobby biznesowe w tym kraju opowiadało się za polityką prowęglową.

Szef japońskiego rządu stwierdził, że nowy cel nie będzie łatwy do osiągnięcia, ale zleci swoim ministrom przygotowanie planów przyspieszenia działań na rzecz neutralności klimatycznej. Zapowiedział, że Japonia, która dziś jest piątym największym emitentem gazów cieplarnianych na świecie, mimo wszystko „będzie dążyć do 50-procentowej redukcji do 2030 r.”.

Również szef rządu Kanady Justin Trudeau oznajmił, że jego rząd zdecydował się zwiększyć klimatyczne ambicje i podnieść cel redukcji emisji do 40-45 proc. do 2030 r. w porównaniu do 2005 r. Poprzedni cel zakładał obniżenie emisji w tym samym okresie o 30 proc.

Nawet znany ze sceptycyzmu w kwestii polityki proekologicznej prezydent Brazylii Jair Bolsonaroprzedstawił swój nowy cel klimatyczny. Zakłada on osiągnięcie przez kraj neutralności klimatycznej do 2050 r. – czyli o dekadę wcześniej, niż przewidywały dotychczasowe plany.

Deklaracje dotyczyły zresztą nie tylko dat osiągnięcia neutralności klimatycznej czy redukcji emisji o określony odsetek, ale też bardziej konkretnych działań. Bolsonaro ogłosił na przykład plany podwojenia funduszy, jakie w ramach budżetu zostaną przeznaczone na „zieloną” politykę oraz obiecał zakończenie do końca dekady nielegalnej wycinki Amazonii. 

Z kolei duńska premier Mette Frederiksen ponowiła zobowiązanie kraju do zakończenia eksploracji Morza Północnego w poszukiwaniu ropy i gazu i przestawienia się z tych źródeł na energię wiatrową.

Moskwa i Pekin bez przełomu

Do końca nie było wiadomo, czy zaproszenie na szczyt zaakceptują Rosja i Chiny – dwaj gospodarczy (i nie tylko) rywale USA. Przywódcy tych krajów Władimir Putin i Xi Jinping wzięli udział w spotkaniu, choć w przeciwieństwie do państw europejskich i amerykańskich nie zadeklarowali nowych, przełomowych celów związanych z polityką klimatyczną.

Jak oświadczył przywódca ChRL, Chiny spodziewają się, że poziom emisji dwutlenku węgla osiągnie szczyt przed 2030 rokiem, a kraj ten zgodnie z wcześniej przedstawionymi zamiarami osiągnie neutralność klimatyczną do 2060 r. Ogłosił też plany stopniowego zmniejszania zużycia węgla od 2025 do 2030 r.

Chiny są światowym liderem w produkcji technologii związanych z energią odnawialną, w tym paneli słonecznych, jednak same w dużym stopniu do produkcji energii wykorzystują węgiel, zwraca uwagę Reuters.

Prezydent Putin zapowiedział tymczasem preferencyjne traktowanie inwestycji zagranicznych związanych z „zieloną” energią. Pokusił się przy tym jednak o uszczypliwą uwagę pod adresem Stanów Zjednoczonych, wskazując je jako historycznie największego na świecie emitenta gazów cieplarnianych. „Nie jest tajemnicą, że czynniki sprzyjające globalnemu ociepleniu i związanym z nim problemom występowały już dawno temu”, podkreślił.

UE i NATO przedstawiają swoje plany

Nie tylko pojedyncze kraje, ale też organizacje międzynarodowe przedstawiły swoje zamiary dotyczące zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen wskazała, że UE od 2019 r. przyspieszyła opracowanie swojej polityki na rzecz klimatu.

Jak przypomniała, zaledwie 11 dni po objęciu rządów przez nową Komisję ogłosiła ona inicjatywę Europejskiego Zielonego Ładu. W środę (21 kwietnia) Unia przyjęła Europejskie prawo o klimacie, w którym m.in. potwierdziła przyjęty w grudniu 2019 r. cel osiągnięcia neutralności klimatycznej do połowy stulecia, a także oficjalnie zatwierdziła cel redukcji emisji gazów cieplarnianych do 2030 r. o co najmniej 55 proc. w stosunku do poziomu z 1990 r.

Z kolei sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zwrócił uwagę, że zmiana klimatu ma również wpływ na operacje prowadzone przez Sojusz w rożnych częściach świata. Zaznaczył, że Sojusz Północnoatlantycki wprowadził już szereg rozwiązań w celu redukcji emisji gazów cieplarnianych, np. poprzez stosowanie biopaliw w samolotach, użycie paneli solarnych do zasilania sprzętu czy sadzenie drzew w okolicach baz wojskowych.

Zadeklarował jednak potrzebę NATO większego udziału w globalnych działaniach i zapowiedział przyjęcie przez przywódców na czerwcowym szczycie „ambitnego planu działań” Sojuszu na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatu w ramach agendy NATO 2030.

Co zadeklarowała Polska?

Jednym z czterdziestu przywódców państw zaproszonych na szczyt przez Joego Bidena był polski prezydent Andrzej Duda. „Wszyscy uznajemy cele klimatyczne UE, czyli ograniczenie emisji CO2 o 55 proc. do 2030 r. oraz neutralność klimatyczną do 2050 r.

Mamy ambicje uczestniczyć w realizacji tych celów”, stwierdził, wskazując jednak, że transformacja klimatyczna musi odbywać się z poszanowaniem interesów krajowych gospodarek.

Duda wspomniał o umowie społecznej podpisanej wstępnie z przedstawicielami górniczych związków zawodowych. Zakłada ona, że ostatnia polska kopalnia zostanie zamknięta w 2049 roku.

Zapowiedział ponadto zmniejszenie udziału węgla w produkcji energii z obecnych 70 proc. do 11 proc. w 2040 r. Organizacje ekologiczne krytykują jednak wystąpienie Dudy za brak jasnej deklaracji w sprawie osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050 r.

Jak eksperci oceniają szczyt Bidena?

„Szczyt klimatyczny zorganizowany przez prezydenta USA pokazuje istotną zmianę w narracji globalnych liderów”, uważa Zofia Wetmańska analityczka ds. klimatu z WiseEuropa. Wskazuje ona, że „świat przestał postrzegać dekarbonizację gospodarki jedynie poprzez pryzmat wyzwań, a w coraz większym stopniu zaczynamy rozumieć korzyści społeczno-ekonomiczne wynikające z dostosowania działalności ekonomicznej do wymogów neutralności klimatycznej”. 

Prof. Laurence Tubiana, architektka porozumienia paryskiego i szefowa European Climate Foundation chwali natomiast zwiększone ambicje klimatyczne USA. „To krok we właściwym kierunku: wszystkie największe gospodarki powinny dążyć do zmniejszenia swoich emisji o co najmniej 50 proc. do 2030 r.”, uważa. Dodaje, że „amerykański cel dotyczący  bezemisyjnego sektora energetycznego sygnalizuje zdecydowane odejście od paliw kopalnych. To wyraźny sygnał dla całego świata, że era węgla, gazu i ropy dobiegła końca”. 

A jak komentują wystąpienia Andrzeja Dudy polscy eksperci? Marcin Korolec, dyrektor Instytutu Zielonej Gospodarki i były minister środowiska, twierdzi, że „zdecydowanie zabrakło w nim skupionego, dogłębnego odniesienia do celów Unii Europejskiej, w tym deklaracji o gotowości włączenia się w realizację celu neutralności klimatycznej UE do 2050 r.”.

Jeszcze bardziej krytyczny wobec prezydenta jest Paweł Czyżak z fundacji Instrat. „Duda skazuje nas na globalną banicję”, ostrzega, wskazując, że „dotychczasowi sprzymierzeńcy Polski w opóźnianiu transformacji energetycznej – Węgry czy USA, stają się teraz jej liderami”.

„Prezydent Duda wspomina o bezpieczeństwie energetycznym, które chce oprzeć na gazie i atomie – gazie, którego 80 proc. importujemy, z czego większość z Rosji”, zaznacza analityk, konkludując, że „porównując przemówienie Dudy do jego przedmówców niestety odczuć można tylko żal, wstyd i rozczarowanie”.

Artykuł źródłowy – kliknij TUTAJ