Organizacje zrzeszające zarówno wytwórców, jak i odbiorców energii z OZE apelują do rządu o powstrzymanie się od działań destabilizujących rynek świadectw pochodzenia. Ręczne sterowanie systemem zielonych certyfikatów doprowadzi do nieodwracanych szkód wśród wytwórców i zablokuje nowe inwestycje w OZE
Reputacja Polski, jako kraju otwartego na inwestycje ponownie zostanie zachwiana a potencjalnym inwestorom, którzy chcą inwestować w swoje fabryki w Polsce trzeba będzie powiedzieć, że nie będą w stanie być zasilani energią odnawialną, ponieważ nie będzie projektów inwestycyjnych związanych z budową źródeł OZE, z powodu zbyt wysokiego ryzyka regulacyjnego – czytamy w apelu Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, Stowarzyszenia Energii Odnawialnej oraz Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska przedstawiło nową wersję projektu rozporządzenia w sprawie zmiany wielkości udziału ilościowego sumy energii elektrycznej wynikającej z umorzonych świadectw pochodzenia. Niestety projekt ten w ostatniej chwili uległ radykalnym zmianom. Zagrażają one funkcjonowaniu istniejących źródeł wytwórczych zielonej energii. Obniżenie wysokości obowiązku do poziomu 5 proc. (tj. ponad 3 krotnie względem 2022 r.) spowoduje dramatyczny wzrost nadpodaży zielonych certyfikatów. Tym samym ich cena załamie się – w grę mogą wchodzić nawet historyczne minima, tj. poziom poniżej 30 zł/MWh.
– W związku z opublikowanym 11 sierpnia tego roku projektem przekazanym do dalszych prac legislacyjnych mamy do czynienia z nieprawdopodobnym i niezrozumiałym odwrotem od pierwotnie przyjętego scenariusza. Minister Klimatu i Środowiska redukuje własną, przedstawioną do konsultacji propozycję poziomu obowiązku o blisko 60 procent. Taka zmiana nie znajduje racjonalnego uzasadnienia na gruncie dostępnych danych analitycznych. Dlatego też, przestrzegamy przed nieuniknioną konsekwencją gwałtownego wzrostu skumulowanej nadpodaży. Tym samym destabilizacją systemu świadectw pochodzenia, w przypadku przyjęcia poziomu obowiązku wynoszącego 5 proc. – czytamy w apelu.
– Destabilizacja tworzonego oddolnie, z mozołem, rynku energii spowodować może spadek podaży, a co za tym idzie wzrost cen zielonej energii. To z kolei musi spowodować również wzrost cen energii dla odbiorców, których nie da się chronić w nieskończoność mechanizmami interwencyjnymi. Jedynie dynamiczny, systematyczny przyrost zrównoważonych i tanich źródeł wytwarzania w naszym kraju przełożyć się może na długoterminowe obniżenie kosztów energii. Dlatego przestrzegamy przed anarchizacją rynku świadectw pochodzenia. Stanowczo apelujemy o wstrzymanie prac nad wersją rozporządzenia opublikowaną 11 sierpnia i co najmniej powrót do wartości 11 proc. na rok 2024. Zgodnie z pierwotną propozycją rozporządzenia – przekonują sygnatariusze apelu.
Destabilizacja OZE: konsekwencje dla gospodarki
Jak wykazują organizacje w przegotowanym stanowisku, poziom ten nie da pewności w zakresie postępu kumulacji nadpodaży świadectw pochodzenia. Pozwoli jednak uniknąć tragicznych konsekwencji wynikających z destabilizacji, jaka grozi rynkowi świadectw pochodzenia. Destabilizacji, za którą zapłacą nie tylko wytwórcy, ale w dużej mierze również odbiorcy energii. W konsekwencji wpłynie ona negatywnie na kondycję i konkurencyjność polskiej gospodarki.
Symptomem potwierdzającym, że przyjęcie proponowanych regulacji oznaczać będzie załamanie rynku zielonych certyfikatów jest pierwsza po ogłoszeniu nowego projektu sesja giełdowa. Cena zielonych certyfikatów spadła o blisko 50 proc., tj. z poziomu 163,87 zł/MWh do poziomu 82,50 zł/MWh. Jest to największy, jednostkowy spadek notowań zielonych certyfikatów w całej historii jego notowań, tj. od 2005 r.