Zagrożony jest jeden z kluczowych projektów europejskiej elektromobilności. Chodzi o zakaz sprzedaży, po 2035 roku, samochodów napędzanych silnikiem spalinowym. Głosowanie w tej sprawie miało odbyć się 7 marca. Jednak po zakwestionowaniu przez Niemcy pierwotnej propozycji zostało ono przełożone.
Paliwa syntetyczne uratują silniki spalinowe?
Po wielomiesięcznych negocjacjach, w październiku ubiegłego roku Parlament Europejski, Komisja Europejska i państwa członkowskie UE zgodziły się, by wszystkie nowe samochody sprzedawane w UE od 2035 r. były zeroemisyjne. Jednak do wejścia przepisów w życie potrzebne było jeszcze ostateczne zatwierdzenie przez Parlament i Radę UE.
Po głosowaniu w parlamencie wydawało się, że przyjęcie przepisów przez Radę EU będzie formalnością. Jednak na samym finiszu Niemcy, przy poparciu innych państw członkowskich, m.in. Polski, Włoch i Bułgarii zastopowały wprowadzane zmiany. W efekcie głosowanie nad tym tematem zdjęto z porządku obrad. Rzecznik Szwecji, która sprawuje rotacyjną prezydencję w UE powiedział, że ambasadorowie krajów UE powrócą do tematu „we właściwym czasie”.
Otwarte drzwi dla paliw syntetycznych
Niemiecki minister transportu Volker Wissing powiedział, że stosowanie paliw syntetycznych powinno pozostać możliwe po 2035 r. i że nadal brakuje obiecanego przez Komisję Europejską rozwiązania w tej kwestii.
– Chcemy mobilności neutralnej dla klimatu, a to oznacza otwartość na wszystkie możliwe technologie – powiedział Wissing podczas konferencji prasowej.
Wydaje się, że Komisja Europejska wystąpi z propozycją, która będzie miała zagwarantować możliwość sprzedaży pojazdów napędzanych paliwami neutralnymi pod względem emisji CO2 po 2035 r., by tylko znieść sprzeciw Niemiec.
Podobne stanowisko prezentuje rząd Włoch, który już wcześniej zapowiedział zawetowanie przepisów.
– Włochy mają bardzo jasne stanowisko – pojazdy elektryczne nie mogą być jedynym rozwiązaniem. Pojazdy napędzane „paliwami odnawialnymi” należy uznać za „równie czystą” opcję – powiedział minister energii Gilberto Pichetto Fratin.
Polska: nie, ale z powodów ekonomicznych
Taki scenariusz, jest po myśli polskiego rządu. Ten jednak nie patrzy na problem z punktu widzenia środowiskowego. Zwraca w swoim stanowisku uwagę na aspekt ekonomiczny problemu.
– Polska stanowczo negatywnie odnosi się wobec przyjęcia przedmiotowego aktu legislacyjnego. (…) Tendencje mające na celu obniżenie poziomu emisji spalin z pojazdów powinny uwzględniać możliwości rynku, zarówno od strony względów technologicznych producentów pojazdów lub ich wyposażenia, jak również strony ekonomicznej uwzględniającej możliwości finansowe obywateli kraju – czytamy w przyjętym stanowisku.
Zakaz sprzedaży samochodów spalinowych, znaczenie dla polskiej motoryzacji
W Polsce motoryzacja odpowiada za ok. 8 proc. PKB. Wiele firm działających w Polsce skupionych jest wokół technologii silników spalinowych. W naszym kraju produkujemy zarówno kompletne jednostki napędowe, ale również szeroki zakres komponentów: tłoki, tuleje cylindrowe, zawory, panewki itd. Cała ta produkcja, która ma często kilkudziesięcioletnie tradycje i reprezentuje najwyższy światowy poziom, musiałaby ulec likwidacji.
– Oczywiście elektromobilność stworzy nowe miejsca pracy, ale nie w tym samym miejscu i czasie. Nie będzie to stosunek jeden do jednego. Obawy przemysłu motoryzacyjnego i państw, w których jest on istotną częścią gospodarki są jak najbardziej zrozumiałe. Obecna wolta Berlina może dużo namieszać, a przemysł może otrzymać coś, co złagodzi konsekwencje omawianego zakazu. Proszę mnie źle nie zrozumieć – jako przemysł motoryzacyjny opowiadamy się za mobilnością neutralną dla klimatu i jesteśmy gotowi dostarczyć technologie, które sprawią, że ta stanie się rzeczywistością. Uważamy jednak, że stawianie wszystkiego na jedną technologię może okazać się błędem – mówi Tomasz Bęben, dyrektor zarządzający Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych.