Marki modowe na celowniku urzędu antymonopolowego

Brytyjski urząd antymonopolowy bierze na cel marki modowe. The Competition and Markets Authority przyjrzy się uważnie ich reklamom i deklaracjom dotyczącym ochrony środowiska. 

Wszystko to, by wyeliminować „greenwashing”, który rozpowszechnia się również w branży modowej. Jeżeli okaże się, że sposób reklamowania w tym zakresie wprowadza w błąd – firmy będą musiały zmieniać reklamy. W przypadku naruszenia prawa ochrony konsumentów – grożą im sprawy sądowe i kary. Marki modowe są na celowniku.

Najpierw marki modowe, potem spożywcze, kosmetyczne oraz transportowe

The Competition and Markets Authority (CMA) priorytetowo potraktował branżę modową ze względu na wielkość tego rynku oraz na skalę obaw konsumentów. W następnej kolejności prawdopodobnie zostaną zbadane – pod kątem ich reklam dotyczących ochrony środowiska – takie branże jak: spożywcza, kosmetyczna oraz transportowa. 

– Ludzie stają się coraz bardziej świadomi negatywnego wpływu mody na naszą planetę. Wielu kupujących aktywnie poszukuje marek, które robią dobre rzeczy dla środowiska – i chcemy mieć pewność, że faktycznie tak jest. (…) Nadszedł czas, aby branża modowa spojrzała na nowo na to, co mówi klientom i wprowadziła wszelkie zmiany niezbędne dla przestrzegania prawa. Firmy, które nie mogą poprzeć faktami swoich twierdzeń – ryzykują podjęcie działań przez CMA i na dłuższą metę szkodzą swojej reputacji – mówi Cecilia Parker Aranha, dyrektor ds. ochrony konsumentów w CMA

Działania urzędu towarzyszą rosnącej presji na branżę modową o zmniejszenie jej wpływu na środowisko. Z różnych szacunków wynika, że jest ona odpowiedzialna za od 2 do 8 procent globalnej emisji dwutlenku węgla. Niektórzy aktywiści twierdzą nawet, że przemysł modowy bardziej przyczynia się do kryzysu klimatycznego niż przemysł lotniczy i żeglugowy, łącznie. Nie bez znaczenia jest tu rosnąca liczba zwrotów, towarzysząca boomowi zakupów online.

Nieuzasadnione stwierdzenia Zary i H&M

W ubiegłym roku Changing Markets Foundation opublikowała raport o wykorzystaniu włókien syntetycznych przez 46 wiodących marek modowych. Wynika z niego, że 60 procent oświadczeń firm branży na ten temat, w tym H&M czy Zara, jest nieuzasadnionych i wprowadza kupujących w błąd. Dotyczy to np. stwierdzeń „nadający się do recyclingu”, „pozyskiwany w sposób zrównoważony” etc. Raport szczególnie krytykuje coraz popularniejsze wykorzystanie poliestru wykonanego z przetworzonych plastikowych butelek. Miałoby to jakoby ograniczyć negatywny wpływ mody na środowisko. Aż 85 procent badanych firm zapewnia, że w ten sposób dąży do wykorzystania bardziej „zrównoważonego” poliestru. Zdaniem autorów raportu są to jednak wprowadzające w błąd deklaracje – w żaden sposób nie prowadzące do rozwiązania dzisiejszego problemu zanieczyszczenia plastikiem i problemem odpadów.

Zrównoważony rozwój, jako chwyt marketingowy

 – Marki modowe szybko dostrzegły obawy konsumentów i zaczęły stosować pojęcie ‘zrównoważonego rozwoju’ jako chwyt marketingowy. Zdecydowana większość takich twierdzeń nie ma jednak treści i nic za nimi nie stoi. Reklamując tym hasłem swoje kolekcje ubrań, marki zwlekają z przyjęciem prawdziwych rozwiązań, nie dokonując niezbędnych inwestycji, tak by ubrania mogły zostać ponownie przetworzone na ubrania – mówi Urska Trunk, kierownik kampanii w Changing Markets. 

Brytyjski urząd ds. konkurencji i rynków zaczął przyglądać się deklaracjom firm modowych dotyczących ochrony środowiska jeszcze w 2020 roku. CMA zauważył wtedy, że nawet 40 procent z nich może wprowadzać konsumentów w błąd. Marki modowe dostały wówczas czas do końca minionego roku na powstrzymanie tych praktyk. Inny brytyjski urząd, Advertising Standards Authority zakazał w 2020 roku kilku dużym firmom publikowania wybranych reklam – właśnie z powodu greenwashingu. Były to m.in.: Ryanair, BMW i Shell.