Zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Klimatu i Środowiska, Polskie Sieci Elektroenergetyczne wyznaczają godziny szczytu, podczas których jest najwyższe zużycie energii wytworzonej w źródłach innych niż odnawialne. MKiŚ zachęca obywateli do oszczędzania energii elektrycznej w tych godzinach.
– To znak, że w Polsce jest poważy kryzys elektroenergetyczny – mamy za mało jednostek wytwórczych, a co za tym idzie za mało mocy, żeby pokrywać dzienne zapotrzebowanie. Zamiast rozwijać własne źródła, które zabezpieczą system, w Polsce nadal blokowane są wiatraki na lądzie, a konsekwencje kryzysu ponoszą Polacy, którzy muszą oszczędzać prąd – mówi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
W dobie szantażu Rosji, kryzysu energetycznego i drastycznie wysokich cen energii kluczowe stają się rozwiązania budujące niezależność i bezpieczeństwo energetyczne. Pomimo zmienności warunków otoczenia, najważniejszym celem polityki energetycznej i jednocześnie kluczową kompetencją odpowiedzialnego za nią rządu pozostaje zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego kraju.
Nowe źródła energii: dodatkowe moce czekają na uruchomienie
Tymczasem zamiast zapewniać nowe, dodatkowe źródła mocy, które uzupełnią deficyty w naszym systemie energetycznym, rząd zachęca do oszczędzania energii elektrycznej w godzinach szczytu. Racjonalne z niej korzystanie pozwoli na ograniczenie skutków kryzysu energetycznego, zmniejszenie cen energii i kosztów zarządzania systemem. Rządzący zamiast wprowadzać gotowe rozwiązania zwiększające bezpieczeństwo i ilość energii w systemie oczekują, że aktywna postawa obywateli będzie kluczowym elementem zadbania o bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju.
– Zagrożenia energetyczne ogłaszane przez PSE oraz konieczność oszczędzania prądu w godzinach szczytu pokazują, że dziś w Polsce mamy realny deficyt mocy. Ciężko w tej sytuacji zrozumieć dalsze blokowanie nowych źródeł mocy jakimi są wiatraki na lądzie. Wojna w Ukrainie trwa już 9 miesięcy. Przez ten czas można było niemal 50 razy (tyle dni obradował w tym czasie Sejm) odblokować ustawę liberalizującą zasadę 10 H i wiatraki na lądzie. Dziś moglibyśmy być o rok bliżej do nowych megawatów z wiatru w naszym systemie – to zmarnowany czas dla naszego kraju. Zamiast tego mamy drożyznę, Polacy drżą na myśl o tym jak przetrwać zimę i do tego muszą jeszcze oszczędzać energię, bo nasze Państwo nie radzi sobie z tym największym od lat kryzysem energetycznym – mówi Janusz Gajowiecki
Jak podaje PSE potencjał OZE wskazuje na możliwość produkcji ponad 100 TWh rocznie energii odnawialnej w perspektywie roku 2030. To istotnie przekroczy 50 proc. zapotrzebowania na energię elektryczną w Polsce. Tylko z farm wiatrowych na lądzie i na morzu może powstać niemal 25 GW mocy. Największy, realny potencjał mają elektrownie wiatrowe na lądzie oraz instalacje PV. Na to wskazują aukcje OZE i wynikające z nich wolumeny.
Wraz z potencjałem produkcyjnym innych rodzajów OZE oznacza to możliwość produkcji ponad 100 TWh rocznie energii odnawialnej w perspektywie roku 2030. Istotnie przekroczy to połowę zapotrzebowania na energię elektryczną netto w Polsce. Będzie to zdecydowanie wyższa liczba niż zakładały krajowe dokumenty strategiczne.
Tymczasem na drodze do zapewnienia stabilnych dostaw zielonej energii z OZE stoi do dziś brak odpowiednich regulacji. Ustawa odblokowująca rozwój energetyki wiatrowej trafiła z rządu do Sejmu pół roku temu, jednak do dziś tkwi w sejmowej zamrażarce. To dziwne, biorąc pod uwagę olbrzymie poparcie społeczne dla tych zmian. W szczycie kryzysu związanego z brakiem węgla i gigantycznymi cenami prądu ponad 80 proc. Polaków chce pilnego przyjęcia ustawy liberalizującej rozwój farm wiatrowych na lądzie.