Warszawa, 01.08.2024 (ISBnews) – Polska spadła o 3 pozycje na 18. miejsce w rankingu atrakcyjności dla inwestycji w OZE, wynika z najnowszej edycji indeksu EY RECAI, który Business Insider Polska opublikował jako pierwszy. EY szacuje, że w Polsce transformacja sektora energetycznego pochłonie 1,25 bln zł do 2050 r.
Indeks RECAI (Renewable Energy Country Attractiveness Index), który EY publikuje od 2003 r., obejmuje 40 największych rynków świata. Mierzy on atrakcyjność krajów dla firm inwestujących w odnawialne źródła energii. Na pierwszym miejscu od lat utrzymują się Stany Zjednoczone. Na drugiej pozycji w tym roku znalazły się Chiny (awans o jedną pozycję), a Niemcy spadły z drugiego na trzecie miejsce. Belgia awansowała aż o cztery miejsca na 17. pozycję, a Argentyna, dzięki zaangażowaniu nowego rządu w pobudzenie gospodarki, znalazła się trzy pozycje wyżej, na 26. miejscu, podał portal.
"Tymczasem pozycja Polski po raz pierwszy od lat spadła. Znalazła się na 18. miejscu, czyli o trzy miejsca niżej niż w poprzednim badaniu. Przy czym w zestawieniu biorącym pod uwagę PKB poszczególnych państw Polska jest na 17. miejscu" – czytamy w artykule.
Jak wynika z raportu EY, w minionym roku inwestycje w zieloną energię wyniosły globalnie 1,8 bln USD, a moc instalacji OZE wzrosła do rekordowych 507 GW, z czego dwie trzecie to energetyka słoneczna. Eksperci EY wskazują, że pomimo tak dużych projektów świat wciąż jest daleki od osiągnięcia celu określonego w 2023 r. podczas 28. konferencji ONZ w sprawie zmian klimatu (COP 28) w Dubaju. Kraje zgodziły się wówczas potroić globalną moc odnawialnych źródeł energii do 2030 r., wskazano w materiale.
Jednym z wielu utrudnień jest niewydolność sieci energetycznych. Dane EY pokazują, że w Europie inwestycje w sieci dystrybucyjne muszą dwukrotnie wzrosnąć i osiągnąć poziom 67 mld euro rocznie w latach 2025-2050.
"Jako Polska mamy przed sobą ogromne wyzwanie, aby zmodernizować sektor elektroenergetyczny, a w szczególności sektor wytwarzania oraz sieć dystrybucji i przesyłu energii elektrycznej. Z naszych szacunków wynika, że transformacja sektora elektroenergetycznego w Polsce będzie kosztowała 1 250 mld zł do 2050 r. Tego rzędu kwoty to wyzwanie, jednak finansowanie nie powinno być przeszkodą w realizacji takiej transformacji. Źródłem kapitału będą nie tylko firmy energetyczne, ale też sektor finansowy, w tym fundusze inwestycyjne oraz indywidualni odbiorcy, którzy coraz częściej sami inwestują w źródła energii, by mieć większy wpływ na jej cenę" – skomentował partner EY Jarosław Wajer, cytowany w artykule.
Eksperci EY wskazują, że w wyniku szybkiej elektryfikacji przemysłu, transportu i gospodarstw domowych oraz masowej budowy centrów danych zapotrzebowanie na energię elektryczną do 2050 r. wzrośnie prawie dwukrotnie. Obok wydolności sieci, systemów zarządzania siecią i zmienności cen, kluczowa będzie zdolność do magazynowania energii. EY uważa, że w 2030 r. roczna globalna moc nowych bateryjnych instalacji magazynowania energii wzrośnie czterokrotnie wobec 2023 r.
"W Polsce, w obliczu relatywnie wysokiego poziomu zainstalowanej mocy fotowoltaicznej w porównaniu z mocą farm wiatrowych, a także biorąc pod uwagę ograniczenia sieci przesyłowych i dystrybucyjnych, zyskuje na znaczeniu konieczność stabilizacji podaży oraz zwiększenia elastyczności popytu w systemie elektroenergetycznym. Rozwój magazynów energii może w dużym stopniu odpowiedzieć na tę potrzebę. To z kolei powoduje, iż prognozy przychodów oraz zakładane stopy zwrotu z inwestycji w technologie BESS (magazyny bateryjne – red.) stają się bardzo atrakcyjne" – powiedział partner EY Polska Sebastian Jasinowski.
Jego zdaniem, inwestorzy ściągają do Polski, dostrzegając przesłanki stojące za atrakcyjnością inwestycji w magazyny energii, takie jak istniejące aukcje rynku mocy, uruchomienie rynku dodatkowych usług systemowych w czerwcu tego roku, powiększającą się dzienną zmienność cen energii, czy spływające do kraju środki unijne.
"Niewątpliwe mamy tutaj do czynienia z przewagą pierwszeństwa, tzn. pierwsze uruchomione magazyny energii, które będą stabilizowały system, osiągną najwyższe przychody z arbitrażu cenowego w pierwszych latach od uruchomienia, co z kolei znacząco poprawi stopy zwrotu z tych inwestycji" – dodał Jasinowski, cytowany w portalu.
(ISBnews)